Robi mi się gorąco. "Spoko Sash, nie dawaj po sobie niczego poznać".
- Potem sobie porandkujesz, ja tu umieram z głodu- wtrąca jakiś blondyn a reszta mu przytakuje, spoglądając na mnie badawczo co jakiś czas. Odczuwam lekką ulgę z powodu, że zostałam zepchnięta na boczny plan. Zebrałam zamówienia od czwórki, pora na "mojego znajomego".
- Poproszę whiskey, twój numer buta, adres, kolor majtek a i przydałoby się żebym znał twoje imie i wiek bo nie chcę zadawać się z jakąś małolatą- kończy idealnym usmiechem. Staram się zachować profesjonalizm lub chociaż opanować grad słów, które same cisną mi się na usta. Słowo gdyby nie przechodzący Brad to przegrałabym tę wewnętrzna walkę ze sobą.
- Coś jeszcze?- Zadaje pytanie najuprzejmiej jak tylko mnie stac w danej chwili.
- Możesz iść- słyszę w odpowiedzi od szatyna, który wykonuje gest w stylu; " idź już marny sługo".
Mam ich dość. Cała 5-tka jest jakaś popieprzona. Moja praca jest całkiem fajna ale jeśli bedą się tu pojawiać częściej to chyba poszukam innej.
- Cindy, proszę, zanieś zamówienia do tego stolika bo nie mam siły...
- Ale ja mam swoje...
- Zamieńmy się!- przerywam koleżance
- No dobra - uśmiecha się.
Idę wykonać swoją część umowy wracając zbieram brudne talerze i szklanki z pustego stolika.
- Sasha, ten gość z kręconymi włosami, wiesz z naszej wymiany, mówi, że nie dostał pełnego zamówienia - nagle jak z pod ziemi wyrasta Brad z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Coś się stało?
- Nie, tylko...- próbuję wyjaśnić głupi kawał loczka.
- Przez Sashę dałam niepełne zamówienie klientowi- wypaliła Cindy.
- Wiesz, że to klasyczny błąd za jaki mógłbym cię wywalić? U mnie takie sytuacje nie mają miejsca.
- Przepraszam, ale to nie tak...- próbuję wyjaśnić głupie poczucie humoru.... Zaraz jak on się nazywał... Chyba mi się przedstawiał... Yhh... nieważne..
- Nie przepraszaj, tylko idź to szybko wyprostować.- wbija we mnie swoje ślepia.
Więc ze spuszczoną głową maszeruję do danego stolika a tam zastaje sprawce mich kłopotów, samego. Przez myśl mi przeszło, że wyczuli kłopoty i się teleportowali.
- Słuchaj, ogarnij się, ja tu kurcze pracuje pracuje- podchodzę bliżej chłopaka i silę sie na opanowany ton.
- Ale ja na prawdę chcę znać twój numer buta- słyszę, moją odpowiedzią na to jest teatralne wywrócenie oczami.
- Dobra widzę, że tyłek nie przestał cię jeszcze boleć, więc wróce kiedy indziej- bierze swoją whiskey, pije do dna, wyciąga banknot, rzuca na stolik i wychodzi. Po chwili wraca nachyla się i szepcze mi do ucha z wyraźną determinacją:
- A to będzie kiedyś nasza piosenka- nie czekając na odpowiedź wychodzi. Mimo woli uśmiecham się bo to było słodkie a i piosenka juz wcześniej przypadła mi do gustu.
- No i...?- wita mnie wyczekujący Brad
- Okazało sie, że to nieporozumienie.
- Wiesz co, tak sobie myślę, a może weźmiesz sobie wolne na jakiś czas?
- Ale jak to? Przecież to była jednorazowa sytuacja a nawet nic się tak na prawdę nie stało. Szefie wiesz, że w pracy zawsze daje z siebie 120%- nie moge uwiezyć własnym uszom.
- Tak wiem- uśmiecha się- chodzi o to, że jesteś praktycznie codziennie i w ogóle. Myślę, że troche wolnego ci nie zaszkodzi.
Przyjęłam. Dupa. Reszta wieczoru mija spokojnie . Wreszcie wychodzę. Jest 23:14. Mróz szczypie w nos, pada śnieg a ulica wygląda jak z bajki za sprawą wszechobecnych lampek choinkowych. Ani jednego samochodu. W głowie słyszę piosenkę z reklamy coca-coli, "coraz bliżej święta". Ruszam środkiem drogi rozkoszując się pięknym widokiem. Czuję błogość, wydaje mi się, że znów jestem małą dziewczynką. Kieruję sie w stronę parku. Nie wiem dlaczego. To wbrew rozsądkowi, wbrew mnie.
Jest ciemno ale nie boję się. Odgarniam śnieg z ławeczki i siadam.
- Wow, jestem pod wrażeniem. Myślałem, że grzeczne dziewczynki nie chadzaja w samotności do ciemnych miejsc.- dobrze wiem do kogo należy ten głos.
- No widzisz. Życie jest takie nieprzewidywalne- śmieje się- Śledzisz mnie czy co? Zaczynam się bać. W łazience też cię spotkam?
- Później rozpatrzę to kuszącą propozycję- uśmiecha się do mnie loczek i siada obok mnie.
__________________________________________________________________________________________________________________________-
a u nich zima ;ooo
nie chce mi się już dziś więcej pisać. Mam nadzieje, że nie jest zbyt badziewnie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz