Boże, jak mnie dupa boli! Siadam na pierwszym lepszym
miejscu w autobusie i rozmyślam o operacji usunięcia pośladków… A jak wychodziłam od babci to mi mówiła;
Uważaj na schodkach przed. Mimo że jest ich tyko cztery są zdradliwe a już na
pewno w taki mróz jak dziś wieczór!”.
Dobrze, że autobus jest pusty, przynajmniej nikt nie będzie widział mojej
agonii… Kurde! Wykrakałam! Jak zawsze!
Szybko, założyć słuchawki i puścić coś smętnego, że niby mam fascynujące życie
a piosenka przywołuje tyyyle emocji. Pomimo bólu zaczynam się dyskretnie śmiać
z tego jak okrutnie powalona jestem.
Dobra. Wsiada chłopak, profil
hmmm… udany, w sumie bardzo udany ale po stroju wnioskuję, że to jakiś „bad boy”.
Okey, rusza zapewne na drugi koniec autobusu zająć miejsce, a ja
zaczynam udawać, że nie zauważyłam jego wejścia i gapię się w szybę. Fuck, coś poczułam. Siadł obok mnie?! O co tu chodzi?! Cały autobus jest przecież
wolny! Udaje, że nawet tego nie zauważyłam a padający śnieg za oknem jest jest
bardziej interesujący. Czuje, że nachyla się w moją stronę, chwilę tak zastaje
(mnie dolatuje cudowna woń męskich perfum) i wyciąga mi jedną ze słuchawek.
Odwracam się gwałtownie (co powoduje Armagedon na moim tyłku, nie daje po sobie
niczego poznać, mimo że łzy same się cisną do oczu) i widzę pewne siebie
spojrzenie, analizujące każdy milimetr mojej twarzy oraz łobuzerski uśmiech.
Nie będę kłamać ,robi mi się gorąco. Nie jestem do końca pewna czy to przez ten
niegrzeczny gest czy też zostałam spiorunowana jego urodą.
- Fajne, fajne. Prześlij mi tą nutę, kotku- odsłania przede mną śnieżnobiałe zęby i patrzy bezczelnie na moje sta oczekując jąkającej się: "Cz-cześć. J-jasne"
-Po pierwsze, nie jesteśmy ze sobą na "ty". Po drugie, może grzeczniejchłopczyku. I po trzecie...
-Zaraz, zaraz. Zarzucasz mi , że nie jesteśmy na ty a sama tak mówisz, nie wspominając jak niegrzecznie to robisz. Przynajmniej tytuł podaj... kotku- i znów ten uśmiech.
Bawi go to! Mam to gdzieś, nie muszę z nim dyskutować. Wyrywam słuchawkę z jego dłoni, zabieram plecak z siedzenia na przeciwko, dumna podnoszę się i momentalnie tego żałuje.
-O ku... cholera!- staje wyprostowana łzy zaczynają mi ciec po policzkach.
-Co się stało?!- krzyczy mój sąsiad lekko przestraszony.
-N-nic - "gnojku" dokańczam sobie w głowie.
-Jasne, mów zaraz- wstaje i patrzy na mnie z wyczekiwanie.
- Po prostu niedawno wywróciłam się i teraz boli mnie... noga. a w zasadzie dwie- patrze na niego wzrokiem bezdomnego pieska w nadziei, że może okaże choć trochę współczucia.
-Okej, wybaczam ci to haniebne zachowanie z przed 20 sekund, wypadek i boląca pupa, tak, tak rozgryzłem cię, troszkę cię usprawiedliwiają- uśmiecha się triumfalnie w moją stronę i podaje ręke.
-Aha. Super.- teraz mój wzrok, pomimo bólu, staje się obojętny - Pan wybaczy ale ja tu wysiadam- kulejąc, a raczej wlokąc się wymijam go, a gdy autobus spowalnia, co zwiastuje przystanek, nakładam kaptur, odwracam się i z udawaną serdecznością dodaję- Życzę udanego wieczoru...
-Bardziej nocy- i znów ten kretyński uśmieszek.
Wysiadam.
______________________________________________________________________________________________
I mamy jedyneczkę! Jeśli czytasz, komentuj ;D
Miłego dnia;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz