piątek, 22 sierpnia 2014

IV, ummm słodko ;DD

- Często tu tak przesiadujesz?- zagaduje mnie
- Często ale tylko w nocy ewentualnie późnym wieczorem- zaczynam się zastanawiać gdzie podziało się moje wrogie nastawienie do chłopaka. To chyba magia tego miejsca bo śmiało moge stwierdzić, że akurat teraz jest mi dobrze w jego towarzystwie, a to wróży kłopoty.
- Dlaczego w nocy?
- Hmmm, nie ma ludzi, jest cisza i spokój, można oglądać gwiazdy, jest tajemniczo i to jest fajne. Mogę sobie siedzieć tu godzinami i rozmyślać o wszystkim to moje sacrum. A i w nocy wszystko staje się piękniejsze.
Kątem oka spostrzegam, że chłopak intensywnie się mi wpatruje i to chyba od początku mojego monologu.
- Masz rację, teraz wszystko na co patrze jest piękne.
Szlag by to trafił. Czuję kłopoty i wcale ich nie chce ale nie potrafię przed nimi uciec. Może nawet nie chcę uciekać, na pewno nie w tej chwili. Wszystko o czym marzę to przerwanie niezręcznej ciszy.
- A ty często tu bywasz?
- Myślę, że tak ale zazwyczaj w dzień. chyba pora zmienić nawyki.
Kurcze. To wyznanie lekko mnie onieśmieliło więc teraz stawiam na ciszę. Nie będę wywoływać wilka z lasu.
Znów zaczyna padać śnieg. Jest pięknie. Nie mogę się powstrzymać i wyciągam rękę otulona ciepłą rękawiczką po to aby spadło na nią trochę śniegu. To wszystko sprawia, że z zachwytu otwieram usta. Znów czuję na spobie jego oczy.
- Wiesz  chyba muszę już iść- mówię nie przerywając oglądania tego cudnego widowiska. Czuję się jak w transie.
- Jesteś pewna. Nie brzmisz zbyt przekonująco. Ale jeśli chcesz to cię odprowadzę, Sash.
To miłe. On jest miły. Chyba mu to powiem... Zaraz, co jest! Nie przedstawiałam mu się. Na pewno tego nie zrobiłam. Nie w autobusie bo byłam na niego raczej wkurzona i nie w pracy bo też byłam na niego wkurzona i nie robie po prostu takich rzeczy.
-Coś się stało?
Co mam mu powiedzieć?! Tak, stało się, podejrzewam, że jesteś jakimś psycholem jakich wiele na tym świecie, śledzisz mnie i zbierasz o mnie informacje po to aby mnie porwać i zgwałcić gdzieś w krzakach. Pffff. spokojnie, chyba naoglądałam się zbyt wiele kryminałów. A jeśli ten sms od nieznajomego jest od niego? Nie wiem. Nie warto ryzykować.
- Nie , nic. Musze lecieć, serio. - wyrywam się z własnych rozmyślań.
- Odprowadzę cię...
- Dam sobie radę. Cześć.- mówię stanowczo, odwracam się na pięcie, stawiam pierwszy krok ale on łapie mnie za rękę co powoduje, że odwracam się twarzą do niego. warto dodać, że od naszych twarzy dzielą nas milimetry.
- Zrobiłem coś nie tak? Powiedziałem coś głupiego?- szepcze patrząc mi prosto w oczy.
- Skąd znasz moje imię?- palnęłam prosto z mostu również szeptem.
- Czy to coś złego?
- Nie, ale czuję się niekomfortowo z tym.
- Gdy cię dziś wieczorem zauważyłem w knajpie spytałem się kelnerki jak masz na imię i czy możesz nas obsłużyć bo wiem, że ci się podobam i chcę ci ułatwić podbój- szczerzy się.
Na to wyznanie znów wzbiera we mnie wściekłość wyrywam rękę spod jego uścisku, widzę, że sprawia mu to radość więc odwracam się i idę pospiesznym krokiem w stronę szosy.
- Ale ty drętwa jesteś- wyrasta przede mną  jak spod ziemi co powoduje, że przewracam się na niego, on się śmieje a ja usiłuje wstać i nie uderzyć go.
- Ej! Co tu się dzieje?! Puść ją!- rozlega się dobrze znany mi krzyk. To Gabe. Debil, dupek, syfiarz, łamacz serc, niszczyciel wspomnień- mój były.
- Daj sobie spokój Gabe. nic się nie dzieje. Idź stąd- wstaje i otrzepuję się ze śniegu.
- Jakoś ci nie wierze. A tak na marginesie to unikasz mnie ostatnio.
Chcąc, cie chcąc jego pojawienie się sprawia, że w myślach przenoszę się do wydarzeń z początku lata, konkretnie TEGO wieczoru gdy podczas imprezy przyłapuję go na całowaniu i mizianiu się z jakąś laską. Nawet nie wiem kim ona była. Rzygać mi się chce na to wspomnienie.
- Ciekawe dlaczego? Podobno jesteś dobry w bieganiu więc teleportuj się stąd bo nie chcę cię już oglądać.
- Chcę z tobą pogadać- robi krok w moją stronę na co ja reaguje krokiem w tył.
- Ej, koleś odpuść- wtrąca się loczek stając przede mną uniemożliwiając tym samym Gabe'owi dotknięcia mnie.
- Bo co?!
- Słuchaj, najwyraźniej ona nie chce z tobą rozmawiać.- mówi stanowczo.
- A ty skąd możesz to wiedzieć, co?- Krzyczy coraz bardziej rozzłoszczony mięśniak.
- Bo jesteśmy razem - wypaliłam bez zastanowiienia.
Obaj są maksymalnie zaskoczeni i patrzą na mnie w osłupieniu z otwartymi ustami (tak w ogóle to gdyby nie to, że mam w tym interes to już dawno leżałabym na śniegu z obsikanymi ze śmiechu spodniami) . Mój "sprzymierzeniec" otrząsa się szybciej z tego szoku  zamyka buźkę  a jego ręka wędruje na moje biodra i przyciąga mnie do siebie, wysila się na ochrypnięte i niezbyt pewne;
 - Właśnie
Po minie Gaba widzę, że ten gest mu bardzo nie przypadł do gustu.
- Nie wierzę. Sash ty taka nie jesteś. nie spotykałabyś się z kimś innym bo nadal mnie...
- No to patrz - przerywa mu Loczek i ruszamy ścieżką w przeciwną stronę.
Po kilkunastu sekundach Loczek nie wytrzymuje i szepcze w moją stronę.
- Wow, kiedy awansowałem na twojego chłopaka. A mówiłem, że na mnie lecisz.
Ignoruję jego ostatnią uwagę ze względu na to, że mi pomógł.
- Przepraszam cię. Strasznie mi głupio... Jak ty w ogóle masz na imię?- pytam przypominając sobie o tym, iż nawet nie znam imienia mojego wybawiciela.
- Hahaha. No niezłe ziółko z ciebie jednak. Spotykasz się z chłopakiem nie znając nawet jego imienia- nie ukrywa swojego rozbawienia- nie żeby mi to przeszkadzało- kończy swoją wypowiedź puszczając mi oczko.
Gniewnie zrzucam jego rękę z moich bioder i piorunuję go wzrokiem (szybko odwracam się upewniając się, że Gabe niczego nie widzi.)
- To powiesz mi jak mój chłopak ma na imię?- i sama zaczynam się z  tego naśmiewać bo dochodzi powoli do mnie jak głupio się zachowałam.
- Harry
- Ładnie.
- Gdzie tak właściwie mnie prowadzisz?
- Do mnie do domu- widzę TEN uśmiech chłopaka- Bez takich. Hahaha. Chciałeś mnie odprowadzić więc ja ci tą atrakcję sponsoruję.
Reszta drogi mija nam na ciszy i na wybuchach śmiechu na wspomnienia teatrzyku z przed parunastu minut.
- No więc to mój blok. Jeszcze raz dzięki i przepraszam- mówię to, nie spoglądając na niego i odwracam się ale on łapie mnie za rękę co ma identyczny efekt jak w parku.
- A gdzie moja nagroda za tą rolę- szepcze mi do ucha co przyprawia mnie o ciarki.
- Ja oscarów nie rozdaję- wykręcam się żartem.
- To może spotkasz się jutro ze mną?
- Mam szkołę...- nieudolnie łgam
- Przecież jutro jest sobota, nie wykręcaj się. Jutro w parku?
Po tym wszystkim przytłacza mnie wizja bycia sam na sam z nim... z Harrym. Po prostu wstydzę się.
-A może klub?- chłopakowi nie podoba się to więc szybko dodaję- chyba, że nie umiesz tańczyć.
- Ha! zdziwisz się to du jutra.
- Ale wiesz, że znajomość ze mną to niekończące się kłopoty?
- Obiecujesz?
Wyrywam się z jego uścisku nie dając mu skończyć ten wieczór w hollywoodzkim stylu. Biegnę po schodach jak na jakichś bateriach. Mijam Asha i rzucam szybkie "cześć" w kierunku jego i Seleny, idę się myć i długo, długo nie mogę zasnąć...





______________________________________________________________________________________________________________

                                                              Gabe

Dobrej nocy ;*


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz